Inflacja, zapomniana od czasów PRL wróciła z nową siłą i to w skali globalnej. Siła nabywcza pieniądza topnieje szybko, a zwyczajne oszczędzanie traci sens. Czy kryptowaluty mogą pomóc w walce z inflacją?
Skąd się bierze inflacja?
Wszyscy znamy kryptowaluty, ale czym jest inflacja, do dziś jest przedmiotem sporu. Niektórzy uważają, że oznacza ona wzrost bazy monetarnej, a co za tym idzie, ilości pieniędzy w obiegu. Inni stoją na stanowisku, że inflacja ma miejsce, gdy spada siła nabywcza waluty danego państwa. Nie bawmy się jednak w żonglowanie definicjami i przyjmijmy definicję potoczną – inflacja występuje wtedy, gdy coraz mniej możemy kupić za nasze pieniądze.
Przyczyna inflacji może być podażowa (na rynku jest za dużo pieniędzy) oraz popytowa (za mało towarów). W swojej mądrości banki centralne i rządy świata zafundowały nam sztorm doskonały – najpierw wyłączyły produkcję lockdownami, a potem rozdały ludziom forsę za siedzenie w domu. Tego, jakie cele im przyświecały, możemy się tylko domyślać.
Ostatni dodruk to jednak tylko zwieńczenie starej tradycji. Rządy prawie zawsze wydają więcej niż zbierają w podatkach, inflacja jest więc z nami co najmniej od czasów starożytnego Rzymu. Efektem jest, że pieniądz traci na wartości praktycznie co roku, różna jest tylko skala tej straty: -2%, -5%, -20% lub -99%, jak w Republice Weimarskiej. Narkomanowi ciężko odzwyczaić się od igły, a rządom – od prasy drukarskiej. Zresztą, w epoce cyfrowej kreowanie pieniądza nie wymaga już drukowania fizycznych banknotów…
Jak zabezpieczyć się przed inflacją?
Skoro trzymanie gotówki prowadzi do utraty oszczędności, ludzie starają się ratować jej wartość nabywczą. Jest na to wiele sposobów:
- obligacje rządowe – zwrot na ogół pewny, ale rzadko nadążający za prawdziwą (nie – raportowaną) inflacją,
- akcje – jeśli dobrze je wybierzesz, pomogą chronić wartość inwestycji, jeśli nie – stracisz więcej, niż na inflacji,
- nieruchomości – na ogół rosną wraz z inflacją, jednak są mało płynne a pęknięcie bańki kredytowej może obniżyć ich ceny,
- złoto – tradycyjny magazyn wartości, jednak obecnie mało popularny wśród inwestorów, gdyż jego cena często jest manipulowana kontraktami.
Oczywiście, sposobów jest więcej, jednak te zaawansowane wymagają bardziej specjalistycznej wiedzy.
Od kilku laty przeciętny inwestor ma jeszcze jedną drogę ucieczki przez inflacją – kryptowaluty. Ich przydatność w tej roli zależy od tokenomiki (krypto też może podlegać własnej inflacji) oraz postrzegania przez rynek jako magazyn wartości. Dlatego też w roli hedge antyinflacyjnego rozpatruje się najczęściej BTC, a nie kryptowaluty w rodzaju Shibainu. 😉
Suwerenność Bitcoina
BTC może być skutecznym zabezpieczeniem przed inflacją dzięki ograniczonej podaży i decentralizacji. To dwie bardzo ważne cechy, które irytują środowiska finansowe, nie mogące póki co skutecznie kontrolować Bitcoina. Silne strony BTC to:
- Ograniczenie podaży. Limitowana do 21 milionów monet podaż sprawia, że nie sposób wygenerować ich więcej, zaś w obiegu jest już ponad 19 milionów. Jakaż to różnica, w porównaniu z miliardami $ spadającymi z nieba!
- Decentralizacja. Bitcoin nie jest emitowany ani kierowany przez żadną instytucję czy bank. Dzięki tysiącom węzłów na całym świecie sieć jest odporna na ataki. Modyfikacja zasad działania sieci jest niemożliwa bez zgody większości jej uczestników.
Niestety, choć oba te ograniczenia są bardzo silne, nie są w 100% odporne na zmiany. Jeśli jakiejś grupie, na przykład ogromnym funduszom inwestycyjnym lub rządom, uda się przekupić lub zastraszyć wystarczającą ilość górników, zasady mogą zostać zmienione. Rozmawia się już dzisiaj, dyskutowane zaś są zwłaszcza dotychczasowe aksjomaty:
- oparcie o PoW, które czyni BTC trudniejszym do zdominowania niż łańcuch PoS, gdzie wystarczą głębokie kieszenie. Zapewnia to również oparcie ceny Bitcoina o rzecz jak najbardziej realną – energię elektryczną, niezbędną do jego wykopania,
- limit podaży, dający BTC bardzo cenną cechę – unikalność. W przestrzeni krypto jest obecna narracja, przekonująca górników, że zwiększenie ilości BTC leży w ich interesie – zarabiali by przecież jego większe ilości. Na szczęście większość z nich zdaje sobie sprawę, że zwiększenie podaży spowodowało by zmniejszenie wartości monety, trudne do zrekompensowania ilością.
Podsumowując – Bitcoin pozostaje równie unikalny i trudny do pozyskania jak fizyczne złoto, nie można jednak gwarantować na 100%, że zawsze tak pozostanie. Jest poddawany presji, oskarżany o przyczynianie się do efektu cieplarnianego i wiele innych plag współczesności. Czy wytrzyma tę presję, dopiero zobaczymy.
Bitcoin a inflacja
Przyjętą miara inflacji jest indeks cen artykułów konsumpcyjnych (CPI). Niektórzy kwestionują potencjał BTC jako zabezpieczenia przed inflacją, patrząc właśnie na ten indeks. Ich argument brzmi: jeśli ceny rosną, cena Bitcoina powinna spadać. Wynika to z faktu, że takie potrzeby, jak kupowanie żywności i płacenie rachunków, mają zwykle wyższy priorytet niż posiadanie BTC i innych kryptowalut. Jest to jednak tylko jedna strona medalu, obrazująca zachowanie ludzi niezamożnych. Zachowanie szerokiego rynku często jest przeciwne.
To, że indeks CPI rośnie, jest na ogół efektem rosnącej podaży pieniądza. Po prostu – kiedy na rynku przelewają się fale pieniędzy, część tej wygenerowanej przez inflację podaży trafia na rynek kryptowalut. Można to zresztą sprawdzić, porównując wykresy przyrostu pieniądza (agregat M2) oraz kapitalizację BTC. Kapitalizacja segmentu krypto na ogół rośnie wraz ze wzrostem podaży M2 i odwrotnie. Innymi słowy, kryptowaluty, a zwłaszcza BTC, mogą być zabezpieczeniem przed inflacją pieniężną.
Wytłumaczenie jest proste – w obliczu inflacji inwestorzy dramatycznie usiłują kupić cokolwiek, czego władze nie mogą dodrukować. BTC jest takim aktywem, mimo pewnego wpływu, jaki rząd USA może wywierać na jego cenę (np. upłynniając Bitcoiny skonfiskowane przestępcom, albo wzmagając działania SEC).
Odporność BTC na inflację dobrze widać w jego wzajemnej relacji z wieloma innymi wskaźnikami, jak przeciętne zarobki, ceny domów w USA czy paliwa. Siła nabywcza BTC systematycznie rośnie, pomimo krótkich okresów załamania jego ceny. Dłuższe osłabienie widać dopiero od początku roku 2022, kiedy to gwałtowny wzrost cen większości artykułów nałożył się na ogromny spadek cen kryptowalut, będący odreagowaniem poprzedniej hossy.
Oczywiście, zależność cen BTC od wysokości inflacji nie jest całkowita. Obraz ten zakłóca z jednej strony spekulacja, wynosząca chwilowo cenę BTC ponad oczekiwaną wartość, z drugiej zaś okresy paniki, powodowane np. upadkiem instytucji krypto.
Na koniec – czarny łabędź
Pojęciem czarnego łabędzia określa się zjawisko bardzo mało prawdopodobne, które jednak ma potencjał wywrócenia dotychczasowej sytuacji do góry nogami. Rynki finansowe również narażone są na ich wystąpienie. Mogą to być na przykład:
- upadek wielkiego banku, powodujący panikę większą niż w roku 2008,
- odmowa spłaty obligacji, wyemitowanych przez rząd USA, a będących np. w posiadaniu Chin,
- pojawienie się nowych konfliktów zbrojnych, podobnych do ukraińskiego,
- wybuch hiperinflacji, powodujący krach w skali globalnej.
Nie wiadomo, jak BTC zachowałby się w danej sytuacji, rozsądne jest jednak traktowanie go jako hedge przeciwko walutom fiat. Upadek dotychczasowego systemu jest mało prawdopodobny – ale możliwy. Czy BTC w tej sytuacji na coś się przyda nie wiadomo, jest jednak przysłowiowym jajkiem przechowywanym w innym koszyku, co zwiększa nasze bezpieczeństwo.
Czy lokowanie pieniędzy w kryptowaluty, aby walczyć z inflacją, ma sens? Generalnie tak, choć bynajmniej nie każdy moment jest dobry. Historia pokazuje że w długiej perspektywie BTC jest zdecydowanie lepszą lokatą kapitału niż dolar czy złotówki. Z jednym ważnym zastrzeżeniem – że decyzje polityczne, jak np. wprowadzenie CBDC lub delegalizacja obrotu kryptowalutami nie zniszczą całego rynku krypto.
Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.