Internet zawsze rozwijał się żywiołowo. Tysiące firm powstawały i upadały, bańka dotcomów pochłonęła miliardy, ale też umożliwiła powstanie Amazona. SEC chciałby uniknąć powtórki w przypadku krypto, jednak możliwe, że swoimi regulacjami zrobi więcej szkody niż pożytku.
Rozwój krypto i jego problemy
Jedno jest pewne – rynek krypto rozwija się szybko. Mimo obecnej bessy i kilku wcześniejszych, kierunek jest tylko jeden – w górę. Wystarczy przypomnieć, że 10 lat temu cały rynek oscylował wokół 1 miliarda dolarów, 5 lat temu było to już około 100 miliardów, a dziś, po ogromnych spadkach, jego wartość to 1 bilion dolarów. Przyspieszenie jak rakiety Falcon 1 Elona Muska.
Tak szybki wzrost musi generować problemy. Brakuje specjalistów, którzy rozumieją ten rynek. Wiele projektów upada, zanim zdąży się rozwinąć. Oszustwa i manipulacje są na porządku dziennym. Przeciętny użytkownik nie jest w stanie ocenić ryzyka, na jakie się wystawia, inwestując w projekt.
Co więcej, krypto przeszkadza wielu instytucjom. Podważa monopol państwa na emisję walut. Pozwala ominąć drogie usługi bankowe. Zmusza gigantów, by zaczęli konkurować na wolnym rynku. Umożliwia omijanie zakazów, pozwalając na niekontrolowane transfery walutowe. Coś trzeba z tym zrobić – przynajmniej zdaniem ludzi, którzy mają władzę.
Kryptowaluty jak dotąd nie są kompleksowo uregulowane prawnie. Nie wiadomo dokładnie, czy są one towarami, środkami płatniczymi czy papierami wartościowymi. Nie wiadomo również, kto powinien je nadzorować. Pojawia się jednak wiele głosów, że należy wziąć je pod kuratelę Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC). Przyjrzyjmy się bliżej tej instytucji.
SEC w roli szeryfa
SEC wyrobił sobie w Ameryce opinię podobną jak Dziki Bill Hickok – daje jedno ostrzeżenie, strzela celnie i zabija tego, kto go nie posłuchał. A że czasem zajdzie nieporozumienie i trafi się niewinnego – cóż, widać los tak chciał… Zainteresowanie ze strony SEC na ogół nie wróży nic dobrego i każdy wolałby go uniknąć. Niestety nie jest to takie proste.
Obecny szef SEC, Gary Gensler, stoi na stanowisku że jego Komisja ma wszelkie powody by wziąć rynki krypto pod kontrolę. Jego zdaniem, kryptowaluty powinny zostać sklasyfikowane jako papiery wartościowe i tym samym podlegać nadzorowi SEC.
Mimo poparcia jego stanowiska przez wielu wpływowych graczy, sytuacja nie jest jasna. Obok SEC nadzór nad kryptowalutami sprawuje również Komisja Handlu Kontraktami Terminowymi na Towary (CFTC), która inaczej podchodzi do sprawy. Finalną decyzję, kto i jak będzie nadzorował krypto podejmie Kongres, jednak tam również ścierają się sprzeczne poglądy.
Podsumowując – nikt nic nie wie, co nie przeszkadza SEC, by już teraz ścigać wybrane projekty za, jak twierdzi, naruszanie prawa.
SEC vs Ripple
Najbardziej znaną ofiarą Komisji jest Ripple Labs. W grudniu 2020 r. SEC złożył pozew, w którym twierdzi, że projekt zebrał nielegalnie ponad 1,3 miliarda dolarów, sprzedając tokeny XRP. Nielegalnie, ponieważ XRP nie był zarejestrowanym papierem wartościowym, a mimo to był oferowany inwestorom na całym świecie.
W sprawie odbyło się już wiele posiedzeń, jednak jej wynik jest niepewny. Ostatnio górę wydaje się brać Ripple, powołując się na tzw. casus Hinmana. Dotyczy on przemówienia, w którym jeden z dyrektorów SEC, William Hinman, stwierdził, że Ethereum i podobne kryptowaluty nie są papierami wartościowymi.
Wydaje się, że proces powoli zmierza do końca. Jeśli sąd uzna racje Ripple, będzie to precedens i przesłanka do wprowadzenia mniej rygorystycznych przepisów. Jeśli wygra SEC, pogorszy to nastroje na rynku i podważy zainteresowanie rozwojem krypto.
Test Howeya
Ripple nie jest jedyną ofiarą SEC. Niedługo potem Komisja oskarżyła o złamanie przepisów 9 innych projektów. Na jakiej podstawie?
Oficjalnie SEC bazuje na tzw. Teście Howeya. Zgodnie z nim, umowa inwestycyjna kwalifikuje się jako papier wartościowy, jeśli obejmuje następujące cztery elementy:
- Inwestycja pieniędzy.
- We wspólnym przedsiębiorstwie.
- W oczekiwanie zysku.
- Pochodzącego z wysiłków innych.
Z powyższej listy wynika, że nadzorowi SEC nie podlega np. Bitcoin. Nie ma bowiem wspólnego przedsięwzięcia, w którym inwestorzy łączą fundusze, nie ma promotora ani emitenta, a sukces inwestora nie zależy od wysiłków innych. Bitcoin nie szukał też publicznie środków na rozwój swojej technologii, pomijając już to, że nie wiadomo, kto był jego twórcą.
Mniej oczywista sprawa jest z Ethereum. Fundacja Ethereum sprzedawała ETH, praca wymagała też wkładu ponad 100 programistów, co kwalifikuje się jako wspólne przedsięwzięcie. ICO miało miejsce przed uruchomieniem sieci, co sugeruje, że inwestorzy mieli oczekiwanie, że ETH wzrośnie w cenie. Ethereum ma jednak szczęście, że w owym czasie SEC nie był tak wymagający. Wspominany dyrektor SEC William Hinman stwierdził w 2018 roku jasno:
„…odkładając na bok zbiórkę pieniędzy, która towarzyszyła stworzeniu Ethereum, w oparciu o moje zrozumienie obecnego stanu sieci i jej zdecentralizowanej struktury, aktualne oferty i sprzedaż ETH nie są transakcjami w zakresie papierów wartościowych.”
Jest więc mało prawdopodobne (choć możliwe), by SEC z mocą wsteczną zaklasyfikował Ethereum jako papier wartościowy. Jednak co z tysiącami innych projektów?
Kto może się obawiać?
Jedno jest jasne – nie ma ścisłych przepisów, a stosowany Test Howeya pochodzi z lat czterdziestych i nijak ma się do obecnej rzeczywistości. SEC ma więc wolną rękę i z braku konkretnych przepisów może na jedne projekty patrzeć łagodniej, a inne ciągnąć do sądu za złamanie prawa. Czy da się określić, które z nich są bardziej, a które mniej bezpieczne?
Z dotychczasowej praktyki wynika, że choć SEC najchętniej uregulowałby cały segment krypto, poluje zwłaszcza na projekty zarządzane w sposób scentralizowany, a czynnikami ryzyka są:
- publicznie znane szefostwo, decydujące o kierunku rozwoju projektu,
- istnienie roadmapy, whitepaper i innych strategii rozwoju,
- przeprowadzenie ICO, by sfinansować rozwój,
- mocno scentralizowana własność tokenów,
- wsparcie scentralizowanych instytucji, np. VC,
- wypowiedzi twórców tokena w kwestii jego przyszłej ceny,
- fakt, że organizator jest osobą prawną, zarejestrowaną w USA.
Oczywiście, powyższe kryteria nie są stosowane ściśle, jednak im więcej z nich jest spełnionych, tym większe prawdopodobieństwo, że projekt trafi na celownik Komisji. A wtedy np. 100 milionów dolarów grzywny, jakie ostatnio zapłaciło BlockFi, to stosunkowo niski wymiar kary.
Co dalej
Po majowym krachu Terra (LUNA) sekretarz skarbu Janet Yellen wezwała Kongres do uchwalenia kompleksowych regulacji krypto. Szczególny nacisk położyła na regulację stablecoinów, wyrastających na niezależny od władz sposób transferu pieniędzy.
Senator Kirsten Gilibrand uważa, że Web3 i kryptowaluty stwarzają podobne zagrożenia, jak media społecznościowe, których działalność nie została w swoim czasie odpowiednio uregulowana i trzeba to czym prędzej naprawić.
Prezydent Biden wydał zarządzenie, obligujące SEC, CFTC i FED aby dokonały przeglądu istniejących przepisów oraz przyjrzały się amerykańskiemu przemysłowi krypto.
Wydaje się zatem, że klamka zapadła i krypto zostanie uregulowane prawnie w USA, a w ślad za nimi pójdzie reszta świata. Pozostaje nadzieja, że amerykańska administracja nie przesadzi i nie wprowadzi takich regulacji, które de facto zabiją cały rynek. Choć niestety, wielu byłoby na rękę, by zmarginalizować konkurencję i zrobić miejsce na państwowe waluty cyfrowe.
Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.