NFT przebojem weszły nie tylko na rynek krypto, ale także do mainstreamu. Czy faktycznie zaoferują nam coś nowego, czy tylko przemkną jak meteor, rozbłysną i pogrążą się w zapomnieniu?
Proste pytania, trudne odpowiedzi
Wiemy, czym są NFT, pisaliśmy o nich choćby tutaj. Trudniejsze pytanie – czym właściwie jest sztuka? Wiadomo, Mona Lisa, Kaplica Sykstyńska, Wenus z Milo… Ale czy dziełem sztuki jest również Merda d’artista, czyli gów…o artysty, „stworzone” przez Piera Manzoniego? Estetycznie zapakowane w puszkę, zostało sprzedane przez dom aukcyjny Christie’s za prawie 200.000 funtów. Czy kwalifikuje się jako sztuka, budzi już jednak pewne wątpliwości…
Wynika z tego, że każdy odbiorca musi sam określić, co dla niego jest sztuką, a co nie. Na potrzeby tego artykułu będę się posługiwał moją prywatną definicją. Sztuką dla mnie jest to, co mnie porusza, zapewnia doznania estetyczne, budzi refleksję. Dlatego też arbitralnie nie zaliczam do dzieł sztuki Bored Ape #1837 ani Crypto Punk #5822. Wolno mi, prawda?
Tokeny wchodzą na rynek
Nie sposób zaprzeczyć że NFT, jakkolwiek je oceniamy, są rewolucją na rynku sztuki. I nie chodzi tu tylko o kosmiczne wyceny i emocjonowanie się, że ktoś kupił cyfrowe dzieło „The Merge” za prawie 100 milionów dolarów, Zresztą, ekscytacja takimi wycenami ma w sobie coś z podniecania się silikonowym biustem w Internecie. Więcej korzyści przyniesie rzut okiem w statystyki:
- w czerwcu 2022 r. rynek NFT jest warty ponad 40 miliardów dolarów,
- jest prawie 30 mln portfeli, które już kupiły NFT lub je sprzedały,
- między rokiem 2020 a 2021 wartość takich transakcji wzrosła 131 razy.
Trzeba też zauważyć, że największa na świecie giełda, New York Stock Exchange, planuje otwarcie własnego parkietu NFT. Nie trzeba chyba dalszych dowodów, że ten trend staje się istotny.
Co tak naprawdę zmieniają NFT?
To wydaje się głównym pytaniem. Czy NFT to tylko szum marketingowy, czy faktycznie wnoszą na rynek jakąś wartość? Jakie nowe możliwości dają, jakie problemy generują?
Plusy
- Pełna historia. Zapis na blockchainie służy nie tylko jako dowód własności dzieła, ale także rejestruje poprzednich jego właścicieli, podobnie jak osobę twórcy.
- Emancypacja artystów. Nagle okazuje się, że oni sami są w stanie zapewnić zbyt swoim dziełom. Dobry twórca NFT z popularnym kontem Twitter nie potrzebuje już dłużej łańcucha pośredników.
- Stałe tantiemy. Tokeny NFT pozwalają włączyć opcję przekazywania ustalonego procentu od sprzedaży (na ogół 5-10%) autorowi, za każdym razem, gdy dane dzieło zmienia właściciela.
- Nowe formy sztuki. Pomijając nawet tweety za milion dolarów, same dzieła zmieniają swą formę. Mogą one zostać podzielone na tysiąc kawałków i sprzedane wielu nabywcom, demokratyzując posiadanie sztuki.
Minusy
- Nierozróżnialność kopii i oryginału. Dowolne dzieło cyfrowe może być łatwo i bez kosztów skopiowane. Oczywiście, blockchainowy certyfikat autentyczności ma tylko oryginał, ale czy to wystarczy, by uzasadnić kosmiczną cenę?
- Możliwość utraty zakupionego NFT. Na blockchainie znajduje się na ogół cyfrowa metryka dzieła, ale nie ono samo. W przypadku skasowania pliku lub zamknięcia platformy na której jest zapisany, w portfelu pozostanie nam tylko certyfikat.
- Cena ważniejsza od wartości. Bądźmy szczerzy – czy o najsławniejszych NFT było by tak głośno, gdyby nie kosmiczne wyceny? Wydaje się, że wymiar finansowy daleko wykracza poza ich wartość artystyczną.
- Zalew tandety i plagiatów. Łatwość tworzenia obniża poziom cyfrowych dzieł. Digitalne badziewie zalewa sieć, a każdy cenny NFT natychmiast zostaje powielony i wystawiony na sprzedaż.
Wpływ NFT na rynek sztuki
Wiemy już więc, czym charakteryzuje się ta nowa forma twórczości. Jak jednak wpływa ona na istniejący rynek? Cóż, trend jest na tyle świeży, że jeszcze tego nie wiemy. Pierwszy NFT o nazwie „Quantum” powstał w roku 2014, jednak absolutna większość tokenów na tym rynku ma nie więcej niż dwa lata. To zbyt krótkie ramy czasowe, by wydawać kategoryczne osądy. Czego jednak można się z grubsza spodziewać?
Pewny wydaje się wzrost znaczenia artystów, kosztem marszandów i domów aukcyjnych. Te nagle przestają być kluczem do udanego debiutu i wielkich pieniędzy. Również bez nich artysta jest w stanie produkować i sprzedawać swoje dzieła, wystarczy skorzystać choćby z Binance NFT Marketplace lub innego rynku.
Domy aukcyjne zrozumiały już, że muszą przedstawić rynkowi nową ofertę. Skupują i wystawiają dzieła cyfrowych artystów, starają się też same promować pewne kierunki twórczości i nazwiska. W końcu to Christie’s sprzedał dzieło Beeple za prawie 70 milionów dolarów, Sotheby’s z kolei promuje kolekcję Native Digital. Instytucje „starej sztuki” starają się wejść w rolę mentorów i krytyków tej nowej, rodzącej się dziedziny twórczości.
Wydaje się jednak, że jak na razie są to dwa osobne światy. Odbiorcy NFT mają na ogół inny gust niż wielbiciele Van Gogha. Statystycznie są młodsi, silnie związani z rynkiem cyfrowym, ich wrażliwość artystyczna jest zdecydowanie inna. Co więcej, z danych serwisu Statista wynika, że zakupione NFT dużo częściej traktują jako inwestycję, niż zaspokajające potrzeby estetyczne dzieła sztuki. Nie jest pewne, czy kiedykolwiek docenią Rembrandta.
Na koniec
Rzecz niby oczywista – token NFT to tylko nośnik, nie nowa gałąź sztuki. Tylko od talentu twórcy zależy, co będzie zawierał. Nie każdy, kto bierze do ręki pędzel stworzy arcydzieło, podobna zasada działa w świecie cyfrowym. Obiektywna ocena jakości sztuki jest niemożliwa, co utrudnia orientację w balansie wartości, jakie na rynek wnosi nowa technologia.
Z jednej strony uprawnione są narzekania, że mania NFT to nowe wcielenie baniek spekulacyjnych, poczynając od XVII wiecznej tulipomanii, a kończąc na bańce dotcomów z końca XX wieku. Z drugiej strony – dawny świat sztuki zdecydowanie potępiał wczesne dzieła impresjonistów czy surrealistów, widząc w nich wynaturzenie prawdziwej idei piękna. Czas pokazał, że ówcześni krytycy chyba byli w błędzie.
Jeśli zatem jesteś zainteresowany rynkiem NFT i myślisz nad nabyciem kilku tokenów, sensowna wydaje się tylko jedna rada. Ignoruj bieżące trendy, mody i wyceny, kupuj to, co ci się podoba. Wybierz NFT, które z przyjemnością pokażesz gościom na wyświetlaczu w salonie. Jeśli będziesz miał szczęście – zyska na wartości. Jeśli nie – przynajmniej zostanie ci miła pamiątka. Posiadacze masowo produkowanych, pikselowych obrazków nie będą mieli tej satysfakcji.
Inwestowanie jest ryzykowne. Inwestuj odpowiedzialnie.